Piszę te słowa o godzinie 20:52. Jest piątek, 23 lutego 2018 roku. Międzynarodowy Dzień Walki z Depresją. Kiedy więc miałabym o tym wszystkim napisać, jeśli nie dziś?

Od wieków zabieram się do sklecenia jakiegoś tekstu. Setki pomysłów przemykają mi przez głowę. Nie mogę się doczekać ich realizacji. A jednak często wybieram zamiast tego kołdrę i maraton Queer Eye (do czego jeszcze wkrótce wrócę, bo to najcudowniejsza rzecz, jaką ostatnio widziałam). I wiesz co? To jest w porządku. 

Większość ludzi traktuje depresję dość zero-jedynkowo. Ktoś jest chory, ktoś jest zdrowy. Ktoś nie radzi sobie z niczym, ktoś radzi sobie ze wszystkim. Zaprowadziliśmy ktosia do lekarza, zapewniliśmy leki i terapię, więc teraz, pstryk, wszystko musi już działać. Tymczasem jest to tak naprawdę bardzo szerokie spektrum.

W ubiegłych latach stale znajdowałam się w jego krytycznym obszarze. Dziś przebywam w, niezbyt stabilnej, środkowej części spektrum. Blisko stąd do momentów prawdziwie dobrych, ale i niedaleko do tych gorszych. Moja codzienność z pewnością jest jednak dziś raczej lepsza niż gorsza. Ze względu na to zbyt łatwo przychodzi mi zawyżanie oczekiwań wobec samej siebie. Im więcej zbieram na swoim koncie dobrych dni, tym trudniej znoszę te gorsze – odbieram je jako swego rodzaju porażkę. A z porażkami nie radzę sobie (jeszcze) zbyt dobrze.

I choć nie zamierzam unikać nauki radzenia sobie z porażkami, z tej konkretnej sytuacji znalazłam lepsze wyjście. Zrezygnowałam z zero-jedynkowej klasyfikacji. Porzuciłam ją na rzecz cieszenia się procesem. Nie muszę wszystkiego na już. Nie wszystko musi prezentować się idealnie. Nie muszę wykorzystywać każdej okazji i każdej chwili na 150%. W moim życiu może się dziać dużo dobrego i wcale nie dyskredytuje to gorszych chwil. Gorsze natomiast nie unieważniają tych lepszych.

Brzmi prosto? Cóż, dla mnie to takie nie było.

Healing is not linear by Hana Shafi

Healing is not linear by Hana Shafi

Stawanie

na nogi

nie

jest

linearnym procesem.

Postawiłam wiele kroków. Niektóre do przodu. Inne do tyłu. To jest w porządku. Liczy się to, że nie przestaję ich stawiać. 

Pół kroku do przodu. Jeden do tyłu. Dwa chwiejne kroki do przodu. Jeszcze jeden do przodu. Pół do tyłu.

I jeszcze jeden post do przodu.

No hej. Jest okej. I będzie okej.

PS Nie przestawaj stawiać kolejnych kroków, ale doceń też te, które już postawiłaś/eś. Nie musisz się spieszyć. (To trochę do mnie, a trochę do Ciebie, jeśli tego potrzebujesz.)