1. Zrywanie czereśni
Nie pamiętam, kiedy zaczęłam to robić. Lat miałam raczej kilka niż kilkanaście. Dom dziadków prawie z każdej strony otaczały sady czereśniowe. W dzieciństwiem byłam silnie uzależniona od lokalnie produkowanych lodów, a zrywanie czereśni pomagało mi ten nałóg podtrzymywać. Szybko nauczyłam się oszacowywać ile godzin (ile koszyczków) muszę przepracować, by starczyło mi pieniędzy na porządne zakupy. Plusem tej pracy była też zdecydowanie możliwość podjadania dojrzałych owoców. O dziwo, po dziś dzień uwielbiam czereśnie. Praca nie zawsze więc zmienia pasję w nienawiść.
2. Mycie okien
Babcia była zadowolona, a ja czułam się dorosła i bogata. Ot, prosta transakcja.
3. Porządkowanie kwerend muzealnych
Czyli jedna z dziwniejszych rzeczy, jakie zdarzyło mi się robić w życiu. Zajęłam się tym w okresie intensywnego szukania sobie jakiegoś zajęcia. Znajoma mojej mamy tonęła w kwerendach (ankietach) wypełnionych przez muzealników z całej Polski.
Zaprzyjaźniłam się wtedy ze skrótami klawiszowymi i pakietem office. Dowiedziałam się też, co skrywają muzea etnograficzne i które mają największe kolekcje polskich strojów ludowych. #bezcenne
4. Odsprzedawanie książek
Skończyła mi się kasa na książki? Ok, pora sprzedać te, na których mi już nie zależy. W tym czasie poznałam wady i zalety różnorakich serwisów i nauczyłam się nie krzyczeć z frustracji, gdy ktoś nie przychodzi na spotkanie umówione w celu odebrania książki. Zorientowałam się też jak pisać oferty tak, by były one atrakcyjne. Odkryłam, że ludzie rzadko czytają opisy i pytają 50 razy dziennie o to samo. Znalazłam w sobie pokłady cierpliwości, o których istnieniu nie miałam pojęcia.
5. Przepisywanie pracy magisterskiej
Kontynuacja mojego krótkiego romansu z etnografią i godziny przesiedziane przed laptopem. Praca napisana kiedyś na maszynie wymagała digitalizacji. Dzięki tej przygodzie wiem dziś zaskakująco dużo o Towarzystwie Ludoznawczym, dwóch etnografkach i hafciarstwie… Choć są to dziedziny niepowiązane bezpośrednio z moim życiem, zapoznanie się z nimi było ciekawym doświadczeniem.
6. Praca dzienna w sklepie z włoskimi produktami premium
To był ten moment. Postanowiłam wyjść z domu i kilka godzin dziennie poświęcić innemu wycinkowi rzeczywistości. To była prawdziwa szkoła życia i do dziś jestem wdzięczna za tę możliwość, którą mi wtedy dano. Inwentaryzacja, płatności, klienci, kurs baristyczny, przebywanie w otoczeniu włoskiej kultury i języka – to było coś.
7. Tłumaczenia
Praca z miłości. Do języka angielskiego, naturalnie. Początkiem mojego love story była lektura “Przejęzyczenia”. Później zadziałał efekt kuli śnieżnej. Tłumaczenia to jedna z rzeczy, którymi zajmuję się dzisiaj, choć już nie tak często jak kiedyś. To ta praca nauczyła mnie codziennego dreptania do kawiarni z laptopem i książką. W domu rzadko mogłam wystarczająco się skupić. Dopiero z biegiem czasu uświadomiłam sobie, jak bardzo skomplikowane i wymagające jest to zajęcie. Ludzie spoza tego światka myślą, że praca tłumacza to tylko przepisywanie odpowiedników słów z danego języka (nie, to wcale tak nie wygląda).
To też jedna z prac, która dała mi najwięcej. Pogłębiła moją znajomość języków (obcych i ojczystego), poszerzyła wiedzę na niezwykłych obszarach (let’s talk about narrative therapy, shall we?) i pozwoliła mi odczuć niesamowitą satysfakcję. Ogrzewała mnie świadomość, że dzięki mojemu stukaniu w klawiaturę, ktoś zyskuje możliwość zetknięcia się z danym tekstem lub filmem.
Co dalej?
BONUS: Jak dostać pracę w młodym wieku?
Prosić o nią.
Przeglądaj oferty. Zaglądaj do okolicznych lokali. Sprawdź, czy Twoje ulubione miejsca nie poszukują pracowników. Aplikuj. Naucz się pisać dobre CV (czy wpis o tym mógłby się komuś przydać? dajcie znać), wyróżnij się z tłumu. Mów szczerze i otwarcie o swoich umiejętnościach. Chcesz spróbować pracy na zlecenie? Być może przyda Ci się strona internetowa. Zbieraj doświadczenie. Udzielaj się wolontariacko. Kolekcjonuj referencje. Poznawaj ludzi. Mów, czym się zajmujesz. Proponuj pomoc. Nie daj sobie wmówić, że jesteś zbyt młoda / młody. Rób.