Chcę, żeby wszystkie dziewczyny czuły się bezpiecznie. Żeby realizowały swoje marzenia. Żeby nie powstrzymywały ich stereotypy. Żeby umiały o siebie zadbać. Żeby mogły się rozwijać. Żeby nie spotykały się z dyskryminacją ze względu na płeć (która nadal jest obecna w przestrzeni publicznej, nawet jeśli jej nie dostrzegasz). Chcę, żeby dziewczyny miały głos. I żeby nie myślały, że ludzie wysłuchają ich tylko jeśli będą miały 35 lat, świetnie prosperującą firmę i marynarkę od projektanta.
Kongres Kobiet jest ważną feministyczną inicjatywą. Nie jest on jednak szczególnie inkluzywny. Nastolatki nie miały tam swojego kąta. Kobiety należące do mniejszości również nie. Jeden z tym problemów rozwiązały w tym roku dziewczyny z MamyGłos – inicjatywy, z którą działam i która chce dla dziewczyn tego samego, co ja. Stworzyłyśmy centrum girl poweru i uczyniłyśmy Kongres miejscem bardziej przyjaznym młodym dziewczynom.
Na Kongresie nauczyłam się kilku rzeczy, zaobserwowałam też garść innych. Oto 7 lekcji z ubiegłego weekendu:
  1. Twój głos jest ważny. Ludzie chcą go usłyszeć. Nie bój się mówić.
  2. Opowiadanie o rzeczach, które robisz i które Cię pasjonują, działa lepiej niż rozdawanie najładniejszych nawet wizytówek.
  3. Nie jesteś jedyną feministką/jedynym feministą na świecie. Jeśli czujesz się wyalienowana/y, poszukaj „swoich” ludzi. Chociażby na fanpage’u Mamy Głos.
  4. Cztery godzinny nieustannego opowiadania o tym samym sprawiają, że później musisz szukać własnej głowy.
  5. Odpowiadanie na pytania do mikrofonu i występowanie na panelu nie jest takie straszne, jakie mogłoby się wydawać.
  6. Warto wspierać inne dziewczyny. Coraz więcej dziewczyn (i chłopaków!) zdaje sobie z tego sprawę.
  7. Seksizm, niestety, nadal ma się dobrze. Wkrada się wszędzie. Nawet na… Kongres Kobiet. Lekcje parkowania dla kobiet podczas feministycznej konferencji? Seriously?